Kamień ma duszę. Niezgłębioną jak ocean. Tak myślę… W nim zapisane są pradzieje nowego początku. Albowiem To, co już było, jest teraz, a co ma być, już było. (Kohelet, 3,15, tł. Cz. Miłosz) Stoję przed kamieniem Kotelu. Modlę się. Milczę i nasłuchuję.
Dotykam czołem kamienia nasłuchując szumu skrzydeł Szechiny. Uderzam czołem o kamień w napięciu ciała oczekując głosu przebaczenia. Na przemian mówię do kamienia i słucham głosu kamienia. Jestem z kamienia, którego serce przepełnia czułość wobec imion wyrytych w kamieniu.
Chcemy dziś zagłębić się w pamięć kamienia. Na nim wspiera się Kazimierz i w nim zapisane są jego dzieje. Wystarczy spojrzeć dokoła, aby odczytać świadectwa żydowskiej cywilizacji. W kamieniu trwa piękno nieprzemijające, zapowiedź wieczności i czasu niedokonanego.
Jest pamięć o zmarłych i pamięć o pamiętających. Dla wielu to kwiaty są wyrazem miłości i pamięci. Ale kwiaty szybko więdną, butwieją. Kamień – podobnie jak płomień – jest symbolem pamięci trwałej, miłości i głębokiego szacunku wobec ludzi i wobec miejsc. To dlatego zamiast kwiatów, kładziemy na macewach kamienie.
Wznosimy łuki triumfalne z kamienia i próg swojego domu przyozdabiamy kamieniem.
W nielicznych, kamiennych framugach bram Kazimierza wiodących na podwórka lub do wnętrz żydowskich domów, po dziś dzień widoczne są bolesne wyrwy – ślady po mezuzach.
Zarówno Jeruszalajim, jak i Kazimierz zbudowano z kamienia. Oba miasta posiadają swój kamień filozoficzny, który jest kwintesencją, czyli „piątą esencją” jednoczącą cztery żywioły – ziemię, ogień, wodę i powietrze. Jest to – de facto – kamień węgielny, czysta idea, która legła u początków powstawania miasta. Mniej interesuje mnie to, co widoczne i deformowane, o wiele bardziej to, co ukryte w głębi ziemi, niepodległe siłom korozji, ludzkim zapędom, chciwości i zniszczeniu. Kamień, który odrzucili budowniczowie, ten stał się kamieniem węgielnym (Ps. 118,22, tł. Cz. Miłosz)
W kamieniu – litera po literze – Mojżesz rył przykazania dane mu od Boga. Kamienne Tablice po dziś dzień są fundamentem cywilizacji judeo-chrześcijańskiej.
Mój Festiwal ma postać kamienia. Dawno temu, gdy byłem młody, położyłem kamień w bramie Kazimierza. Przez trzydzieści siedem lat wrósł głęboko w ziemię. Stał się progiem.
Kazimierz jest dla mnie przede wszystkim kamienną macewą potężnej cywilizacji Żydów aszkenazyjskich. Ale pamiętajmy, że cmentarz to po hebrajsku Bajit Hajim – czyli Dom Życia. Zmarli żyją.
Czułem to zawsze ilekroć siadałem pod czarną tablicą pamięci w synagodze Remu. Ożywia ją pamięć i światło odradzającego się żydowskiego życia. Jest popękana, jak gliniane naczynie z którego sączą się ziarenka piasku. Lecz jeśli się pochylisz i przyjrzysz uważnie, dostrzeżesz, że to nie ziarnka piasku, ale rozproszone iskry.
Cały nasz festiwalowy trud, to poszukiwanie tych rozproszonych iskier, z których rodzi się życie. Nieustająca celebracja żydowskiego życia. To wszystko, co robimy od trzydziestu siedmiu lat.